Nie bylam przekonana do tego "wynalazku" ale postanowilam go sprobowac i.... no coz... zbaczmy...
Zapach: jak ja nie lubie miety! ten zapach sprawa ze robi mi sie niedobrze! moge zniesc paste do zebow i gume do rzucia - chociaz z tym ostatnio to roznie bywa... a tu przyslali mi mietei drzewo herbaciane; drzewo herbaciane ok ale ta mieta o fuj!
opanowanie mega mi sie podoba! malutkie zmiesci sie wszedzie. samo opakowanie, ma cos w sobie takiego ze mnie urzeklo mimo ze nie jestem hisperka i vintage mnie nie rusza....
zawartosc byla taka jakiej sie spodziewalam a mianowicie wyglada jak wazelinado tego nakladanie musi byc za pomoca palcow co od razu sprawilo ze nie spodobal mi sie ten pomysl - mega niehigieniczne!
do tego wyglada to wg mnie jak smalec albo jakis blizej nie okreslony tluszcz :|
kiedy przejezdza sie palcem po samym balsamie to ma sie uczucie jakby byl grudkowaty i wyglada to tak
nie moi drodzy to nie brokat, to zbrylony prepart na moim palcu ktory po jakims czasie po wplywie temperatury sie rozplywa i wyglada na ustach tak:
jest super jesli chodzi o wydajnosc - nie wielka ilosc sprawia ze usta sa wystarczajaco pokryte, do tego faktycznie sie srawdza. usta sa po nim miekkie i nie pekaja a wszelkie popekania szybko znikaja.
producent pisze na ulotce ze jest to w 100% produkt organiczny i nie zawiera, o dziwo, wazeliny ani produktow wazelino-podobnych.
jedyna rzecz ktora do tej pory mni zastanawia jest taka mala wzmianka na opakowaniu - "lip, face & body balm" lips ok ale face & body, no thanks!
a wy co o nim myslicie?
No comments:
Post a Comment